Mówią, że biznes zaczyna się od dobrego pomysłu. Tylko co wtedy, gdy idei jak na lekarstwo, a nam marzy się zarabianie dużych pieniędzy na swoim? Problem zaczyna się robić jeszcze bardziej palący, jeśli na koncie zgromadziliśmy już pokaźny zapas oszczędności, które mogłyby posłużyć do rozkręcenia prężnego przedsiębiorstwa. W czasach, w których rynki finansowe nie wydają się godnymi powiernikami naszych inwestycji, z odsieczą przybywa franczyza. Setki tysięcy, a nawet miliony złotych ulokowane w firmie na licencji mogą okazać się inwestycją nie tylko znacznie bezpieczniejszą, ale i niejednokrotnie bardziej rentowną. Oto kilka sposobów na to, jak zostać właścicielem dużej firmy.
Biznes z rezerwacją
Jednymi z najdroższych przedsięwzięć biznesowych, które można tworzyć w ramach sieci franczyzowych, są hotele. Jak podaje „Raport o franczyzie” PROFIT system, średnia inwestycja we franczyzowy hotel w 2011 roku przekroczyła 49 min zł. Wybór dawców licencji na tym rynku jest skromny, bo w Polsce ich liczba nie przekracza dziesięciu. Jednak również rynek hoteli czeka nieuchronna konsolidacja, w ramach której wiele niezależnych punktów będzie musiało zmienić szyld, by utrzymać konkurencyjność.
Grupą Hotelową, która może odegrać decydującą rolę w tym procesie oferowania rozpoznawalnych marek międzynarodowych jest Grupa Hotelowa Orbis, w skład której wchodzi blisko 60 hoteli działających pod markami Sofitel, Novotel, Mercure, ibis, ibis Styles oraz ibis budget. Marki te należą do Accoru – światowego lidera branży hotelarskiej i partnera strategicznego Orbis SA w Polsce. Inwestorzy bądź właściciele hoteli, którzy są zainteresowani współpracą, mogą uzyskać licencje na każdą z powyższych marek Accor, od segmentu ekonomicznego po najwyższy standard. Największą popularnością cieszą się dwa brandy: Mercure i ibis Styles. – Obie marki hotelowe dają możliwość szybkiego dostosowania do minimalnych wymogów Grupy Accor. Wspólnie z właścicielami hoteli przygotowujemy indywidualne plany adaptacji, w zależności od jakości produktu oraz stanu technicznego obiektów. Taki plan może polegać w niektórych przypadkach na daleko idącej modernizacji lub rozbudowie, a w niektórych chodzi wyłącznie o zmianę drobnego wyposażenia. Proponujemy franczyzobiorcom wsparcie począwszy od sprzedaży, dystrybucji i marketingu, aż po know-how operacyjny, który pomoże im wzmocnić swoją pozycję na rynku lokalnym oraz poprawić osiągane wyniki – zapewnia Małgorzata Morek, dyrektor projektu franczyza w Grupie Hotelowej Orbis.
Współpraca z franczyzodawcą przebiega inaczej, gdy potencjalnym partnerem jest właściciel istniejącego już hotelu, a inaczej, gdy przystąpienie do sieci rozważa inwestor zamierzający zbudować hotel od zera, lecz w taki sposób, by spełniał on standardy danej marki.
– Z inwestorami, którzy zgłaszają nam chęć tego rodzaju współpracy, podpisujemy dodatkowo tzw. umowę wsparcia technicznego. Jej zakres, jak również związane z nią koszty, są negocjowane każdorazowo dla konkretnych inwestycji. Nasza współpraca ma pomóc inwestorowi w przygotowaniu projektu i budowie hotelu, by zapewnić spójność danego obiektu z wymogami sieci – tłumaczy Małgorzata Morek.
Zdarza się, że przedsiębiorcy odkupują działające w ramach sieci Orbisu hotele, by prowadzić je na własny rachunek, jednak zachowując rozpoznawalny szyld. Niedawno na taki krok zdecydowała się góralska arystokracja – rodzina Bachledów. Zarządzana przez nich spółka Bachleda Grupa Inwestycyjna przejmuje od Orbisu hotel Mercure Kasprowy. Zainwestuje 52 min zł.
– Orbis planuje przekazać hotel nowemu właścicielowi w dniu podpisania umowy ostatecznej, czyli najpóźniej 31 grudnia 2012 roku. Zanim to nastąpi Rada Nadzorcza i Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy spółki Orbis muszą wyrazić zgodę na przeprowadzenie transakcji. Poza tym nabywca musi zawrzeć umowę franczyzy, na mocy której hotel Kasprowy pozostanie w sieci Mercure – mówi Małgorzata Morek.
Multibank multibiorcy
Stworzenie liczącej się na arenie krajowego biznesu firmy nie wymaga milionowych nakładów. Franczyza oznacza szansę dla tych, którzy nie tylko sami nie wpadli na pomysł na zarabianie pieniędzy, ale i nie odziedziczyli fortuny, za którą można zbudować finansowe imperium. Dzięki umiejętnemu wykorzystaniu licencji na biznes można powołać do życia przedsiębiorstwo o znacznie większej skali działania niż zarządzania jedną bądź dwiema placówkami franczyzowymi. Taki sukces udało się osiągnąć spółce DASE Financial Group, która zaczynała od zarządzania agencyjnymi punktami Multibank, a dziś jest grupą finansową o zróżnicowanym profilu działalności.
– Współpracujemy z bankiem od 2003 roku. Mój były wspólnik, a zarazem ówczesny prezes spółki brał udział w modelowaniu tego biznesu. Centrala zaproponowała mu, żeby otworzył pierwszą placówkę testową we Wrocławiu. Koszty inwestycji pokryłem ja -wspomina Sebastian Owczarski, prezes DASE Financial Group. – Zresztą przez pierwszy rok działalności byłem w spółce inwestorem pasywnym, czyli tylko finansowałem działalność. Dopiero przy kolejnych otwarciach osobiście zaangażowałem się w projekt.
Przyznaje, że poza prowadzeniem biura rachunkowego nie miał doświadczenia w branży finansowej. Z czasem jednak zdobywał doświadczenie i umiejętności, które pozwalały z sukcesem otwierać następne placówki Multibanku i rozszerzać działalność spółki na nowe obszary. Franczyza była bazą do budowy prężnie rozwijającej się korporacji, której przychody przekroczyły w pierwszym kwartale 2012 roku 860 tys. zł, a zysk netto sięgnął 156 tys. zł.
Sebastian Owczarski ani myślał odkładać pieniędzy do skarpety. Konsekwentnie reinwestował każdy grosz, jaki przynosiły mu kolejno otwierane placówki Multibanku. Otwierane kolejno spółki EuroFinance, ITM system i działający w branży IT Yosoftware okazywały się biznesowymi sukcesami. W lipcu 2009 roku do portfolio grupy DASE dołączyła spółka MyFi-nanse, zajmująca się pośrednictwem finansowym. Jej działalność wsparła internetowa porównywarka kredytów e-zdolnosc.pl, na które grupa dostała 750 tys. zł dofinansowania z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. By uzupełnić ofertę o usługi z branży księgowo-rachunkowej, Owczarski stworzył spółkę Tax4You, a w 2011 roku wprowadził Dase Financial Group na rynek giełdowy New Connect.
– W 2011 roku 90 proc. przychodów Dase generowały placówki Multibanku, w pierwszym półroczu 2012 – 60 proc. Nie oznacza to, że zysk placówek Multibanku maleje – wyjaśnia prezes Dase. -Po prostu tak dynamicznie rośnie zysk generowany przez inne spółki.
Franczyza czyni mistrza
Kariera multibiorcy to sprawdzona droga do wielkiego biznesu, jednak niektórzy franczyzodawcy z obawy przed powstaniem „państwa w państwie” ograniczają liczbę placówek, jaką otworzyć może jeden biorca licencji. Ograniczeń takich nie ma natomiast w przypadku masterfranczyzy. Wręcz odwrotnie – kupujący licencję typu master na dany kraj bądź inny obszar terytorialny staje się na nim namiestnikiem franczyzodawcy, a jego misją jest nadzór nad rozwojem sieci i dbanie o pozyskanie jak największej liczby partnerów. Musi znać specyfikę lokalnego rynku i nadzorować działanie jednostek, ale może z tego tytułu liczyć na korzystną gratyfikację.
Jak zostać masterfranczyzobiorcą? Zwykle taka szansa ograniczona jest do przypadków systemów sieciowych, które jeszcze nie pojawiły się na rynku polskim i planują taki akces. W katalogu franczyz PROFIT system nie brakuje światowych marek o podobnych zamiarach. Wśród nich jest m.in. Polarn O. Pyret, szwedzki producent odzieży dziecięcej. Jego sieć liczy ponad 120 sklepów w Europie oraz Stanach Zjednoczonych. Polska ma być obok Holandii jednym z pierwszych krajów w Europie kontynentalnej, do której zawita marka. Szwedzi szukają master-franczyzobiorcy z wiedzą i doświadczeniem na polskim rynku.
– Współpraca franczyzowa przebiega poprzez pięcioletnie etapy. Po każdym takim okresie istnieje możliwość przedłużenia umowy na kolejne pięć lat. Nie ma opłat wejściowych, a miesięczne zależą od poziomu obrotu partnera. Średnie obroty istniejących sklepów wahają się w przedziale od 2,7 tys. do 4,5 tys. euro na metr kwadratowy – mówi Wilhelm Wojtasik, menedżer ds. projektów w Biurze Radcy Handlowego Ambasady Szwecji, które wspiera rozwój Polarn O. Pyret na polskim rynku.
Masterfranczyzę na polski rynek ma na sprzedaż również amerykański producent akcesoriów samochodowych, Ziebart. W motoryzacji działa
od 50 lat, w tym czasie otworzyła ponad 400 punktów w krajach całego świata. Usługi dostępne w placówkach Ziebart to szeroko pojęta auto-kosmetyka: od przyciemniania szyb, ochrony lakieru przed rdzą, po zabezpieczanie tapicerki. Inwestycja w ten biznes nie należy jednak do najtańszych. Aby otworzyć punkt usługowy pod logo Ziebart, trzeba wydać od 0,8 do 2,8 min zł, co pozwoli wyposażyć punkt w profesjonalny sprzęt umożliwiający wykonywanie wszystkich oferowanych usług. W zamian firma przekazuje bogaty pakiet franczyzo-wy, w którym znajdują się szkolenia techniczne oraz sprzedażowe, przygotowanie wizualizacji placówki, pomoc w budowaniu relacji z dealerami samochodowymi oraz klientami.
Interes na wypasie
Kopalnią pomysłów na firmę dużego formatu jest też branża gastronomiczna. Sztandarowym przykładem jest oczywiście McDonalds – jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek franczyzowych nie tylko na polskim rynku, ale i na świecie. Żeby jednak wejść w ten biznes, potrzeba kwoty w wysokości 1,2 min zł. To jednak zaledwie wkład własny, bo budowa i uruchomienie restauracji kosztuje kilkakrotnie więcej. Szczęśliwcom, którzy przejdą proces rekrutacyjny i obejmą na własność lokal spod znaku złotych łuków, na zwrot inwestycji przyjdzie czekać kilka lat. Wytrwałość jednak popłaca – wielu franczyzobiorców prowadzi po kilka punktów sieci, a ich miesięczne zyski sięgają dziesiątek tysięcy złotych.
Choć wydatek na otwarcie własnego McDonalds we franczyzie robi wrażenie, to i tak blednie w porównaniu z kapitałem, jakim trzeba dysponować, by otworzyć własne Hard Rock Cafe. W tym przypadku wartości licencji zaczynają się od 3 milionów dolarów. Taka bariera wejścia powoduje, że za inwestycje w najdroższe marki zabierają się wyspecjalizowane przedsiębiorstwa. Do Polski Hard Rock Cafe sprowadzone zostało przez spółkę Barista, która ma zamiar stać się jej ambasadorem w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Podobnie jak Amrest, wyłączny franczyzobiorca Starbucksa, KFC, Burger Kinga i Pizzy Hut na tę część Starego Kontynentu.
Choć w ciągu ostatnich dwóch dekad coraz więcej zachodnich marek szturmuje nasz rynek, błędem byłoby myślenie, że karty zostały na nim już dawno rozdane.
– Polska, a w szczególności Warszawa, jest prężnie rozwijającym się ośrodkiem, spragnionym amerykańskich brandów. To atrakcyjne miejsce do robienia interesów przez zagranicznych inwestorów. Jednym z powodów jest jej centralne położenie w Europie, ale przede wszystkim chodzi o dobrze wykwalifikowaną siłę roboczą i niskie koszty wejścia na rynek – mówi Christopher Chrysan-thou z cypryjskiej spółki Bennigans Europę Franchising Company.
Jego firma jest masterfranczyzo-biorcą restauracji amerykańskiej marki Bennigan’s na Europę. Sieć narodziła się w Teksasie, ale jej lokale utrzymane są w stylu irlandzkim, tak jak serwowana w nich kuchnia. Jej punkty można spotkać w Ameryce Południowej, Korei, na Cyprze i w Grecji, a także w Indiach i niektórych krajach Bliskiego Wschodu. Z Cypru ma rozpocząć się ofensywa na Europę. Na pierwszy ogień pójdzie Polska. Franczyzobiorcy mogą otworzyć pojedynczy lokal bądź kupić licencję na miasto lub cały kraj. Biznes wymaga jednak solidnych nakładów -na Zachodzie uruchomienie restauracji spod znaku Bennigans to koszt ponad 2,5 min dolarów.
Być może posiadanie sześcio-, a może nawet siedmiocyfrowych oszczędności samo w sobie stanowi pokusę, by udać się do specjalisty od bankowości prywatnej i zawczasu wybrać ścieżkę pasywnego rentiera. Biznes, w przeciwieństwie od odcinania kuponów od bankowych lokat, ma tę zaletę, że kształci, poszerza horyzonty i rozwija. A jeśli jest umiejętnie prowadzony, to z czasem zacznie przynosić zwrot z inwestycji, przy których stopa wibor powiększona o kilka punktów procentowych wyda się drobnymi na waciki.
Grzegorz Morawski
0 Comments